muzyka

czwartek, 5 czerwca 2014

rozdział 5


Rano obudziły mnie lekkie wibracje telefonu, które czułam pod głową. Byłam bardzo zmęczona. 
Przetarłam oczy i siadłam na łóżku, by zobaczyć kto dzwoni. To Lucas. Zignorowałam jego telefon. Nie mieliśmy już o czym rozmawiać. Niedługo mu to wybaczę, ale już nigdy nie będziemy razem. Będzie zupełnie inaczej niż kiedyś.
Nawet myślę nad przeprowadzką. Akurat dobrze się składa, ponieważ niedługo zaczynam studia. Fajnie by było mieszkać w akademiku. Znałabym więcej ludzi, i częściej chodziłabym na jakieś imprezy. Zawsze myślałam, że będę studiować w moim mieście, lecz teraz nie widzę takiej potrzeby. Nic mnie tutaj nie trzyma. Zawiodłam się jednocześnie na przyjaciółce i chłopaku. Z Rebeccą i Lexi będę utrzymywać kontakt nawet po przeprowadzce. Tak myślę.
Muszę porozmawiać o tym z mamą. Myślę, że nie zgodzi się tak łatwo.. Dopiero, co wznowiłyśmy swoje relacje. 
No, ale warto spróbować. Może uda mi się ją przekonać. Nawet, jeżeli nie, to itak niedługo będę pełnoletnia.
Jeszcze chwilę rozmyślałam o tym, co będzie za kilka tygodni czy miesięcy, po czym poszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic. Gdy wyszłam, założyłam białą bieliznę i związałam włosy w turban. -Gdy moje włosy są obwiązane ręcznikiem, wyglądam komicznie. Uśmiechnęłam się do lustra, po czym poszłam do pokoju, by się ubrać. Włożyłam moje porwane szorty
i białą bluzkę w duże kropki, którą przykryłam luźną, szarą bluzą. Był czerwiec, lecz pogoda bardzo się zmieniała. Jeszcze kilka dni temu padało, a teraz słońce chowa się dopiero o 18. Wróciłam do łazienki, by wysuszyć,lekko pokręcić włosy i namalować kreski. Gdy byłam już prawie gotowa, spojrzałam na zegarek, który wskazywał godzinę 8:12. 
-Ah, całe szczęście, że mam dziś na 9. -cicho powiedziałam.
Chwyciłam mój plecak z książkami, i włożyłam do niego portfel z słuchawkami. Telefon zawsze trzymałam w kieszeni. Oczywiście wtedy, kiedy je miałam.
Zeszłam na dół. Mama czekała ze śniadaniem,opierając się o ladę.
-Hej Lucy! Jak się spało? -powiedziała z wielkim uśmiechem na twarzy.
-Hej. Dobrze -odpowiedziałam.
-O której wczoraj wróciłaś? -zapytała
-Hm.., około 22. 
-Okej. Siadaj, bo tosty Ci wystygną. -powiedziała.
Siadłam przy stole, na moim stałym miejscu. Anne siadła na przeciwko mnie. Zaczęłam zjadać moje śniadanie. Było pyszne.
-Uwielbiam tosty z serem, wiesz? -Powiedziałam
-hm.. Tak naprawdę to nie. Strzelałam. Też je kocham -Odpowiedziała z ogromnym uśmiechem.
-Musimy pogadać. -powiedziałam stanowczo, psując ciepły nastrój panuący między nami.
-Umm.. o czym? -zapytała.
-Boo.. Ten.. No.. Myślałam nad przeprowadzką na studia do innego miasta. Mieszkałabym w akademiku. Na pewno poznałabym
wielu fajnych ludzi. Myślę również, że tam moja kariera ma większe szanse, by się rozwijać. -powiedziałam.

Perspektywa Anne:

Z niedowierzaniem słuchałam Lucy. Każde kolejne słowo, opuszczające jej usta, raniło mnie coraz bardziej. Może to dlatego, że dopiero, co się pogodziłyśmy, zaczynamy rozmawiać bez żadnych zbędnych kłótni. Teraz znowu miałabym ją stracić. Ta świadomość nie dawała mi spokoju. Zależało mi na niej. Bardziej niż na kimkolwiek innym, prócz mojego męża, który już
nie żyje. Nie chciałam jej trzymać w domu. Wtedy prawdopodobnie znienawidziłaby mnie jeszcze bardziej. Pomyślałam, że może jeszcze będzie chciała się rozmyślić.
-Hmm, a kiedy planujesz wyjechać? -zapytałam
-Jeszcze nie wiem kiedy dokładnie. Myślałam nad początkiem wakacji.
-ale nie martw się, ciągle będziemy utrzymywać kontakt. -dodała.
Przez tą odpowiedź, poczułam ulgę. Pomyślałam, że będzie mnie odwiedzać, od czasu do czasu. No, i będziemy rozmawiać. Nawet przez telefon. Kiedyś wymieniłyśmy dwa słowa w dniu. Może nawet i lepiej, jak na początku będziemy utrzymywać lekki dystans. 
-A wiesz już, że chcesz jechać? tak na sto procent? -zapytałam.
-Tak myślę. Długo nad tym myślałam, i doszłam do wniosku, że tak będzie najlepiej.
-A co będzie z Lucasem? -zdziwiło mnie to, że tak nagle chce go opuścić. Niedawno nie widziała świata poza nim.
-Nie chcę teraz o nim rozmawiać. -powiedziała stanowczo.
Zranił ją. Wiem to. Widzę to w jej oczach. 
-Okej. -odpowiedziałam z uśmiechem.
-Pójdę już, bo się spóźnię do szkoły, kocham Cię, Anne. -Powiedziała, po czym wstała z krzesła. 
Ucieszyłam się, gdy powiedziała te słowa. Słowa 'kocham Cię'. To takie krótkie, a ma wielkie znaczenie. Ogromne. 
-Też Cię Kocham, Lucy. Nigdy nie przestałam Cię kochać. -przerwałam na chwilę
-Może Cię podwieźć? -dodałam.
-Nie, dzięki, przejdę się. -usłyszałam odpowiedź.
Zanim się zorientowałam, miała na sobie swoje czarne vans'y. Podoba mi się jej styl ubierania. Tak bardzo się różnimy..
Przed wyjściem, puściła mi jeszcze jeden ogromny uśmiech.
Jestem taka zadowolona z jej zachowania!

*Jeśli przeczytałaś/eś zostaw komentarz.

3 komentarze: