muzyka

poniedziałek, 9 czerwca 2014

rozdział 10

Obudziłam się, po czym zobaczyłam na godzinę. Była siódma, a ja się wyspałam, chyba pierwszy raz od bardzo dawna. Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Miałam na sobie ubrania z wczoraj, chyba w nich zasnęłam. Dziś środa. Wczoraj odpuściłam sobie lekcje. Chyba słusznie. Pewnie nasz profesor znowu wszystkich przynudzał. Ubrałam się w podarte jesansy i oliwkową bluzkę,
którą w nie wciągnęłam. Rozczesałam włosy i namalowałam kreskę na powiece. Wzięłam czarną torbę, do której włożyłam książki i oczywiście słuchawki. Bez nich rzadko się gdzieś ruszam. Zeszłąm na dół. Nie chciałam budzić mamy. Na śniadanie zrobiłam sobie croissanta z nutellą. Szybko go zjadłam i popiłam mlekiem. Zdjęłam kurtkę z wieszaka i włożyłam moje czarne vans'y. Odsunęłam małą półkę, po czym wyjęłam z niej parasolkę -padał deszcz. Nie rozumiem tej pogody. Ciągle się zmienia. Jeszcze wczoraj rano było 30°C, dziś zaledwie 14. Po swoich rozmyśleniach, otworzyłam drzwi. Wyszłam i pośpiesznie kierowałam się w stronę przystanku. Gdy byłam na miejscu, usiadłam na ławce. Czekałam około 5 minut, zanim podjechał po mnie autobus. Wsiadłam do niego, po czym usiadłam obok jakiejś starszej pani. Wyszłam, kiedy była kolej mojej wysiadki pod szkołą. Szłam prosto w stronę drzwi. Gdy byłam w środku, zobaczyłam jak Lucas odprowadzał Ellie pod klasę. Wiedziałam, że tak będzie.. Zwykle to ja jechałam z nim, a ona autobusem. Myślę, że dobrze, że role się odwróciły. Gdybym chciała z nim być, byłabym.
Lucas przed wyjściem przesłał mi wredny uśmieszek. Jakby chciał mi coś udowodnić, ugh. Zbeształam go i weszłam do klasy za nauczycielem.
Spojrzałam w stronę swojej ławki. Lexi siedziała z Ellie..Naprawdę?
Gdy zobaczyły moją minę, zaczęły chichotać. Siadłam jak najdalej ich. Długo o tym rozmyślałam. Myślałam, że Lexi zostanie ze mną do końca. Myliłam się. Nagle każdy się ode mnie odwraca. Odwracają się przez Ellie. Co ja takiego zrobiłam? Może to ona chce mi zniszczyć życie?
I pomyśleć, że się z nią przyjaźniłam. Przyjaźniłam się z nią i Lexi..
Teraz została mi tylko Rebecca. No.. i moja mama. Chociaż już nie wiem jaka ona jest. Ciągle się zmienia. Muszę się stąd jak najszybciej wyprowadzić. Może w Settle poznam nowych znajomych.
Nie mam zamiaru spędzać więcej czasu w NY. Całe moje życie wywraca się do góry nogami. Jak tylko wrócę do domu, poproszę mamę, by wypełniła wszystkie papiery odnośnie mojego wyjazdu. Myślę tylko o tym, by były miejsca w akademiku. Nie chcę mieszkać sama w wynajętym mieszkaniu. Myślę, że w Settle częściej będę chodzić do klubów, na jakieś imprezy.
Może niedługo spotkam Nialla? Wiem, ze poznałam go tylko na omegle, ale wydaje się być całkiem miły. Co prawda pozory mylą, ale myślę, że nie w tym przypadku. Jak wszystko będzie uzgodnione, napiszę do niego.
O wyjeździe rozmyślałam do końca lekcji, aż usłyszałam hałas głośnego dzwonka na przerwę. Szybko spakowałam książki i pośpiesznie wyszłam na przerwę. Gdyby nie to, że jestem w ostatniej klasie, dawno była bym już w domu lub gdzieś na mieście. Wcześniej dużo więcej wagarowałam. Myślę, że dobrze, że to się zmieniło. Zawsze byłam uważana za 'niegrzeczną'.
Może to dlatego że palę i mam tatuaż. To nic. Nie przejmuję się opinią innych. Niech o mnie myślą co chcą. Zawsze w szkole słyszałam dużo plotek na mój temat. Najbardziej zaciekawiły mnie te, o których sama nie wiedziałam. Np. że jestem tępą zdzirą.
Co do tatuaża. Jest on prawie niewidoczny. Lubię go, bardzo go lubię. Chyba nigdy, od chwili zrobienia małego napisu 'hope' na nadgarstku nie żałowałam mojej decyzji. Jest to całkiem przyzwoity tekst, dla każdego. Przyda mi się nawet na starość.
Gdy usiadłam na parapecie, podeszły do mnie dawne przyjaciółki. O ile mogę je tak nazwać. Udają koleżanki, a potem obrabiają dupę za plecami. Nie znoszę takich ludzi. Zaczęły się ze mnie nabijać. Nie wytrzymam tego. Jeszcze nigdy, dosłownie nigdy nie miałam chęci kogoś tak bardzo walnąć. Marzyłam by ode mnie oberwały. Naprawdę mocno. Nienawidzę ich.
-Jesteście z siebie zadowolone? -zapytałam iroicznie.
-Powoli psujesz mi całe życie, wiesz? -dodałam kierując się w stronę Ellie.
-Oh.. Lucy. Co ty wiesz o życiu? -powiedziała Ellie.
-Wiem bardzo dużo, może aż za dużo. -odpowiedziałam.
Ellie razem z Lexi zaczęły się śmiać. Nie wytrzymałam. Moja ręka wylądowała na twarzy Ellie. Uderzyłam ją. Zasługiwała na
to. Zabrała mi wszystkich, którzy byli dla mnie ważni. Hm, może i dobrze. Gdybym ja była dla nich równie ważna, nie zostawiliby mnie. Ani mój chłopak, ani przyjaciółka. Powstrzymywałam łzy. Nie było to łatwe, zawsze reaguję zbyt emocjonalnie. Na wszystko.
Nim się obejrzałam, wylądowałam w gabinecie dyrektora. Musiałam wymyślić naprawdę sensowne wytłumaczenie. Gdy skończyłam się tłumaczyć, zadzwonił do mojej mamy. Miałam mieć obniżone zachowanie. Teraz mam to w dupie, cieszę się, że ją uderzyłam.
Wyszłam z gabietu i pokierowałam się w stronę mojej klasy. Musiałam wracać na lekcje. Uzbierałam już naprawdę dużo nieobecności. Szłam przed siebie. Moim oczom ukazała się znajoma sylwetka. Od razu ją poznałam. To lucas.
-Słyszałem, że się o mnie pobiłaś, prawda skarbie? -powiedział.
-Nie, nie o ciebie. Pierdol się. Odejdź z mojego życia raz na zawsze. Nie chcę mieć z tobą już nic do czynienia. -powiedziałam, kierując się w stronę sali lekcyjnej.
Gdy weszłam do środka, przywitałam się z nauczycielką, po czym usiadłam na swoje miejsce.
Szeroko się uśmiechnęłam, gdy zobaczyłam twarz Ellie. Miała cały czerwony policzek, widać było, że ją bolał. Może to nieodpowiednie, ale jeszcze nigdy nie byłam z siebie taka dumna.

*Jeśli przeczytałaś/eś zostaw komentarz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz