muzyka

czwartek, 5 czerwca 2014

rozdział 4

Pod moim domem był kilka minut po dwudziestej. Wsiadłam do jego samochodu. Na początku nic się nie odzywaliśmy. Wpatrywałam się w okno. Czułam, że Lucas spoglądal na mnie co chwilę. Trwaliśmy tak kilka minut, aż wkońcu nie przerwał niekomfortowej ciszy.
-Stało się coś? zachowujesz się jakoś dziwnie. 
-Nie, wszystko w porządku.. ale..gdzie dzisiaj byłeś?
-Ym. w klubie. -powiedział
-Ale tylko na chwile..-dodał.
-Widzę, że się świetnie bawiłeś.. Jakbym nie zadzwoniła to byś nie przyjechał, tak?
Cisza.
-Tak myślałam. -powiedziałam znowu odwracając się do okna.
Położył ręke na moim udzie. 
-To nie tak.. -powiedział.
-Gdzie jedziemy? -Zapytałam. Gdyby chciał mi się wytłumaczyć zrobił by to, nie zważając na pytania które zdaję.
-Do mieszkania Leo. Kiedyś już tam byliśmy.
-Taa,pamiętam. -powiedziałam. 
Leo to dobry kolega Lucasa. Często organizuje imprezy, na których jest bardzo dużo osób. Myślę, że ma wielu znajomych.
-Dalszą część drogi spędziliśmy w ciszy. Gdy dojechaliśmy na miejsce wyszłam z samochodu, trzaskając drzwiami.
Weszłam do środka mieszkania. Było więcej ludzi, niż się spodziewałam, że zastanę. Szłam środkiem korytarza. Odwróciłam się, gdy usłyszałam znajomy śmiech. To Lexi. Przez chwilę zastanawiałam się, skąd się tu wzięła, lecz widząc grupkę ludzi, z którymi siedzi, uświadomiłam sobie, że chodzi z Leo. Ahh. Jak mogłam to zapomnieć?
-Hej wszystkim! -krzyknęłam. 
--O,siema Lucy! -powiedział David. -znajomy Lucasa.
-chcesz piwo? -dodał. 
-Daj jedno -odpowiedziałam z uśmiechchem.
Lexi patrzyła na mnie z wielkim uśmiechchem. Tęskniłam za nią. Przybliżyłam sie w jej stronę, i ja przytuliłam.
-Hej Lexi. -Powiedziałam.
-Hej. Wyglądasz jakoś.. Inaczej. -powiedziała.
-Taa, pierwszy raz od podstawówki założyłam sukienkę. Już tego żałuję -zażartowałam
-Przestań! Wyglądasz cudownie. -uśmiechnęła się.
Po długim czasie, spędzonym wśród znajomych, postanowiłam poszukać Lucasa. Pomimo tego, że byłam na niego zła, martwiłam się. Długo go nie widziałam.
Wstałam i poszłam w stronę tańczącego tłumu. 
Po 15 minutach bezskutecznych poszukiwań, wyszłam na dwór, by się przewietrzyć.
Nie wierzyłam własnym oczom. 
Zobaczyłam tam Ellie i Lucasa. Całowali się namiętnie. 
Właśnie wtedy zdałam sobie sprawę z tego, że Lucas mnie nie kocha. Chyba nie zauważyli, że stoję obok nich, bo długo nie przerywali pocałunku. Nie mogłam na to patrzeć.
-Jak mogliście mi to zrobić?! Ufałam wam. Wam obojgu. -Zaczęłam krzyczeć na cały głos. Złość przejęła nade mną kontrolę. 
-Nienawidzę was! Nie odzywajcie się do mnie. -dodałam. 
Łzy bezwładnie spływały po moich oczach.
-To nie tak.. -powiedział Lucas.
-Nawet nie próbuj się tłumaczyć. -Powiedziałam, po czym szybko pobiegłam w stronę mojego domu.
Bezskutecznie. Lucas był szybszy. Chwycił mnie za nadgarstek.
"-Czemu za mną biegniesz? -zapytałam.
-Dlatego, że Cię kocham. Odpowiedział.
-To chyba nie widziałeś jeszcze mojej przyjaciółki.. Jest dużo ładniejsza i mądrzejsza niż ja. Stoi za tobą. 
Odwrócił się.
-Tam nikogo nie ma. -powiedział zdezorientowany.
-Widzisz, gdybyś mnie kochał, nigdy byś się tam nie odwrócił."
Odwróciłam się, i od niego odeszłam. Za każdym krokiem zwiększałam tempo. Zaczęłam biec. Nie jestem w tym najlepsza, lecz moja złość robi swoje. Miałam tak obolałe nogi, czułam, jakby mi odpadały. Do końca domu biegłam ile sił w nogach. 
-Lucy! stój! przepraszam Cię.
Nawet się nie odwróciłam. Biegłam do końca mojego celu. Gdy byłam przy drzwiach, szybko otworzyłam drzwi, po czym pobiegłam na górę, do swojego pokoju. Nie chciałam budzić mamy. Wysłuchiwanie jej współczuć, było ostatnią rzeczą, którą chciałam teraz robić. Przebrałam się w pidżamę i poszłam spać.

*Jeśli przeczytałaś/eś zostaw komentarz.

1 komentarz: