muzyka

środa, 4 czerwca 2014

rozdział 2

Wkońcu dojechałyśmy do galerii. To było najdłuższe 15 minut w moim życiu. Dopiero,co weszłyśmy do sklepu,a moja mama trzymała w ręce już kilka wieszaków z ubraniami, które całkowicie różniły się od moich  ubrań.Właśnie dlatego nie lubię chodzić na zakupy, szczególnie z mamą. Zawsze muszę przymierzać masę ubrań, które nawet mi się nie podobają. Nie miałam ochoty kupować niczego z tych rzeczy, co prawda nie widziałam ich z bliska, ale domyślam się, że w większości były to sukienki, takie, jak lubi moja mama. 
Skierowałam się w stronę drzwi, modląc się, by mnie nie zauważyła.
Na marnę.
-Lucy! Gdzie się wybierasz? -zawołał znajomy głos.
-Ymm..Idę się przewietrzyć -odpowiedziałam.
-Cóż.. Dobrze, ale wróc za chwilkę. -była taka stanowcza.. Już myślałam, że się zmieniła..Chociaż trochę.
-Okej. -powiedziałam, po czym wyszłam na zewnątrz.
Siadłam na ławce, po czym szybko sięgnęłam po telefon. Miałam kilka nieodebranych połączeń i jedną wiadomość. Przysłał ją Lucas -mój chłopak. Moja mama nie przepadała za nim. Może dlatego, że tusz pokrywał jego ciało, miał kilka kolczyków i nie kwapił się, by być sztucznie miłym.
Nie czytając wiadomości, zadzwoniłam do niego. Odebrał po dwóch sygnałach.
-Hej Lucas, nie mogłam wcześniej odebrać.
-Spoko, nic się nie stało. Masz dzisiaj jakieś plany? -zapytał.
-Teraz jestem w galerii z mamą, ale potem możemy gdzieś wyjść.
-Z mamą? -było słychać wyraźne zdziwienie w jego głosie.
-Tsa. -przerwałam na chwilkę. -to o której wychodzimy?
-Będę po Ciebie o 20.
-Okej, nie spóźnij się -zażartowałam.
-Dobra, Lucy, muszę kończyć.
Zanim zdążyłam odpowiedzieć, rozłączył się.
Wstałam z ławki i poszłam zpowrotem do środka sklepu.

Perspektywa Anne (mama Lucy):

Gdy Lucy poszła, do ubrań, które naszykowałam wcześniej dobrałam jeszcze jakieś buty i dodatki.
Nie chcę jej w żaden sposób przekupywać. Chciałabym tylko, żeby mi wybaczyła to, jaka byłam dla niej przez ostatnie lata. Postanawiam się zmienić. Zmienić na lepsze, by Lucy nie widziała we mnie swojego wroga. Jestem tylko jej mamą, a moje zachowanie było karygodne. Doprowadziłam je do najgorszego stanu, zabroniłam spotykać jej się ze swoim chłopakiem. Nie przepadam za nim, ale to naprawdę było przegięcie. Bardzo żałuję tego wszystkiego. Wiem, że nawet, gdyby mi wybaczyła, nie było by tak jak kiedyś. To teraz nie jest istotne.
Zanim się obejrzałam, minęło pół godziny. 
Szybko przetarłam swoje łzy, które bezwładnie spływały mi po policzkach, gdy zobaczyłam Lucy wchodzącą do sklepu. Była taka piękna. 
-Już jestem -oznajmiła
-Okej. 

Perspektywa Lucy:

Panowała cisza. Nie wiedziałam jak się zachować. Z tego, co widziałam, ona też. Bardzo dawno nie spędzałyśmy ze sobą tyle czasu. Patrzyłam w podłogę, bawiąc się swoimi palcami, zanim nie usłyszałam jej niepewnego głosu.
-Może przymierzysz coś stąd? -powiedziała, wskazując na ubrania wiszące na wieszakach, które trzymała.
Nic stamtąd nawet nie przypominało stylu,jaki ubierałam na codzień. Wiem, że nigdy nie zwracała na mnie większej uwagi, i nie wiedziała jak się ubieram. Zazwyczaj prosiłam ją o pieniądze i chodziłam na zakupy z przyjaciółmi.
Nie chciałam się źle zachować, więc przytaknęłam. Jest dzisiaj dla mnie zbyt miła. Zepsucie jej humoru to ostatania rzecz, jaką chciałam zrobić. Od dawna mi jej takiej brakowało. Zazwyczaj była stanowcza i rzadko się do mnie uśmiechała. Wzięłam od niej ubrania po czym poszłam do przymierzalni. Zaczęłam kolejno ubierać stroje. Szczerze mówiąc, nigdy nie pomyślałam, że będę tak dobrze wyglądać w sukience lub spódnicy. 
Było ich tam naprawdę sporo. 
Wybrałam czarną skórzaną spódnicę, oraz dwie pastelowe sukienki. 
Gdy podałam te rzeczy mamie, uśmiechnęła się do mnie. 
Zgaduję, że zakładała, że nic nie wybiorę. -tak jak ja.
Po chwili pokazała mi kilka par szpilek. Były takie wysokie. Zazwyczaj nosiłam creepers'y lub vans'y, więc nie byłam do tego przyzwyczajona, ale postanowiłam wziąć jedną parę do spróbowania. Bardzo mi się podobały. Martwiła mnie jedynie myśl, że nie nauczę się w nich chodzić. 
Podeszłyśmy do kasy. Mama wyjęła swoją kartę, którą po chwili za wszystko zapłaciła.
Przed wyjściem odwiedziłyśmy jeszcze kilka sklepów. Kupiłam sobie kilka bluz, czarne vans'y, masę kosmetyków,kilka nowych plug oraz porwane szorty. 
Przez cały ten czas, Anne, bo powiedziała, bym tak na nią mówiła, zachowywała się całkiem inaczej niż zwykle. Śmiałyśmy się razem i żartowałyśmy. Co chwlę miałam łzy w oczach. Jeszcze niewiem czemu. czy to przez wzruszenie, czy ze śmiechu.
Wyszłyśmy z wielkiej galerii i ruszyłyśmy w stronę samochodu.


*Jeśli przeczytałaś/eś zostaw komentarz.


2 komentarze: